sobota, 18 lutego 2017

Od Bevisa c.d Lary

Mężczyźni, leżeli w ciemnej i ciągle, powiększającej się kałuży krwi. Kiedy ona... kiedy to zrobiła? To było tak szybko, ale jednocześnie takie przerażające. Nigdy nie byłem za takim rozwiązaniem spraw. Potrząsnąłem szybko głową, chcąc się obudzić jakby ze złego snu, ale to nic nie poskutkowało. Jeden z leżących na kamiennej posadce kaszlał krwią, ale to tylko kwestia czasu kiedy umrze. Na sali rozniósł się krzyk i płacz, najpewniej panny młodej. Nie dziwię się jej, dość nieszczęśliwe wydarzenie. Rozejrzałem się wokoło, ale nigdzie jej nie było. Wyszła? Najpewniej. Obok kobieta, przeklinała i wyrażała się obelżywie na temat Wiedźminów. Dlaczego ludzie tak ich traktują? Przecież oni... oni są po to by chronić, takich tchórzy jak mi, którzy nie umieją się sami obronić. Należę do tej grupy i raczej nie będę się z tym ukrywać. Wstałem szybko i pognałem ku wyjściu, wpadając na ciemną ulicę. Przy siwym koniu, stała Lara. Poprawiała juki i już miała wsiadać na konia, gdy do niej podbiegłem. Poprawiłem szybko lutnie i lekko dotknąłem jej włosów. Okazały się wyjątkowo miękkie, delikatnie, subtelne, można powiedzieć że zabrakło mi słów by opisać ich w dotyku. "Niczym płatki róż włosy Wiedźminki
Takiż sam się rozpływam nad nimi..."
Zdążyła wsiąść na grzbiet konia, jednak uraczyła mnie swoim ciemnym spojrzeniem.
- Proszę, poczekaj! - powiedziałem, a mój głos można było śmiało porównać do błagalnego tonu, na co ona odpowiedziała tak lodowato, że zimno przeszło przez moje plecy:
- Nie mam zamiaru. Czego ode mnie chcesz mistrzu Bevisie? - popatrzyłem na nią błagalnym spojrzeniem, na co Lara dała gest dłonią, że mogę mówić.
- Cóż, mimo tej nie przyjemnej i zaiste przykrej sytuacji, chciałem spędzić z tobą odrobinę czasu, jeżeli tylko zechcesz i uznasz za właściwe towarzyszenie mi... - od razu wysypał się ze mnie potok słów, typowy dla wszystkich barów. Spojrzała na mnie mnie góry.
"Oczy ciemne jak obsydianu cień,
ogarnął szybko mnie"
- Hm... mogła bym ci poświęcić trochę czasu. Jednakże wolała bym ciche miejsce, jestem zmęczona po dzisiejszym dniu - wymieniła, a jej kaskada brązowych włosów lekko zafalowała, odbijając srebrną poświatę księżyca. Przełknąłem ślinę.
- Oczywiście! Wszystko dla strudzonej trudnościami dnia Wiedźminki! - pokłoniłem się nisko, niczym do króla. Nie widziałem tego, ale poczułem przez moment, że się uśmiechnęła delikatnie, co wywołało u mnie delikatną radość radość tego powodu. Wyprostowałem się i pognałem po mojego karego ogiera. Szybko ją dogoniłem i zaszczycając mnie jej spojrzeniem.
- Więc gdzie jedziemy? - zapytała, gdy wyjechaliśmy z miasta, pozostawiając wielkie bramy za sobą.
- Zobaczysz - odpowiedziałem i posłałem jej ciepły uśmiech.
***
Wjechaliśmy na górę, na której znajdowały się ruiny po punkcie obserwacyjnym, choć tak naprawdę nie wiem jak mógł bym to określić. Widok stamtąd jest wręcz cudowny, idealnie widać całe niebo a na dole, Maribor.
- Gdzie my jedziemy? - zadała Wiedźminka, lekko się niecierpliwiąc. Zaśmiałem się perliście na co rozbawiony odparłem.
- Na księżyc! - Kobieta zmierzyła mnie wzrokiem, chcąc zbadać czy jej towarzysz jest aby całkowicie normalny. Po paru minutach, ujrzałem cel naszej krótkiej podróży. Naszym oczom ukazał się imponujący widok, nawet mimo tego, że są to ruiny. Niektóre kolumny, które wszystko podtrzymywały zachowały się, co dodawało temu miejscu majestatu. Gruz otaczał krąg, który się tu zachował. Zsiadłem z wierzchowca i od razu stanąłem na środku koła.
- Jesteśmy na księżycu! - Zaśmiałem się, rozłożyłem ręce kręcąc się w koło, chcąc by Wiedźminka zwróciła na mnie swoją uwagę. Co poskutkowało. Podeszła, jednocześnie patrząc pod nogi.
- Tak rzeczywiście - przyznała mi rację, na co od razu moje serce zabiło szybciej. Wyjąłem z juk konia koc i rozłożyłem na miejscu gdzie był wyschnięty mech. Pokłoniłem się, pokazując dłonią by Lara usiadła pierwsza, jak i tak uczyniła. Szybko usiadłem obok niej i popatrzyłem w górę. Granatowe niebo było pełne święcących gwiazd, jednak wzrok przykuwał sam księżyc, który obdarowywał nas srebrzystą poświatą, która była pięknie widoczna na włosach mojej towarzyszki. Powietrze było czyste, samo oddychanie sprawiało dużo przyjemności. Delikatny wiaterek muskał nasze policzki a włosy Lary, lekko drgały z każdym podmuchem wiatru. Gwiazdy łączyły się w zgrane konstelacje. Wziąłem do moich dłoni lutnie i spojrzałem na Wiedźminkę.
- Co ty na twój prywatny koncert? - zapytałem się jej, patrząc w brązowe inteligentne oczęta.

Lara? x3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.