piątek, 10 lutego 2017

Od Bevisa do Lary

Pocałowałem wyjątkowo urodziwą blondynkę, śpiącą na łóżku po czym opuściłem izbę. Dosiadłem konia i wyruszyłem w kierunku miasta Maribor. Zawsze jest tam coś do roboty, coś takiego czym się zajmuje. Szczerze mówiąc podróż minęło mi zaskakująco szybko - prawdopodobnie dla tego, że myślami ciągle krążyłem nad upojną nocą jaką spędziłem z jakże tą cudowną kobietą. Ofelia co prawda miała jasny kolor włosów, jednak miała jakże piękne atrybuty. Aż wewnętrznie rozlewałem się nad tą myślą.
Nim spostrzegłem byłem już w Mariborze. Czerwone dachy były coraz bardziej widoczne. Piękne wielkie miasto tętniło życiem od samego rana. Na szerokich kamiennych ulicach, zaczynały ustawiać się stragany, przy których kupcy zachęcali do zakupienia ich towaru. Kopyta koni i kamienie wydawały przyjemny dźwięk, żywego i energicznego miasta. Na wysokie budynki, zaczęły wpływać pierwsze blaski słoneczne. Wyglądało to naprawdę pięknie, a ja jak zwykle nie mogłem przestać podziwiać wielkich miast. Mógł by mieszkać w którymś wielkim mieście, jednak moje miłości są rozsiane po całym kraju a przecież każda mnie potrzebuje. Zaprowadziłem mojego towarzysza do stajni, gdzie mógł bezpiecznie wypocząć przed następną podróżą. Nie martwiłem się dzisiejszym noclegiem. Wystarczy, że zapukam w każdej chwili do Aidy, a ona głupia przyjmie zawsze. Nie byłem pewny, czy moja droga Aida ma poklei w głowie, ale jej ciało w sumie to rekompensowało. Tak więc nie zamartwiając się dziś niczym, ruszyłem w miasto.
***
Wieczory okazywały się być piękniejsze niż same ranki w tym zacnym mieście. Pomarańczowe światło zachodzącego słońca, nadawało cudowny odcień budynkom. Mógł bym napisać o tym balladę. Karczmy stają się głośne i wylewa się z nich grubiański śmiech mężczyzn. Od czasu do czasu, pojawiał się też chichot dziewek w nich usługujących. Nagle dostrzegłem wielki tłum ludzi, było przy nich głośno, uśmiech gościł na ich twarzach i panowała wokół nich wszechobecna wesołość. Na samym początku dostrzegłem parę młodą, drobną kobietę o rudych włosach. Praktycznie znikała w ramionach potężnego mężczyzny o szerokich ramionach. Cóż za urokliwa para. Stałem na uboczu, przyglądając się temu miłemu widokowi. Ja jednak na małżeństwo bym się nie nadawał. Po co się tak marnować, skoro wokół siebie mam taką różnorodność? Nagle z tłumu odłączył się starszy mężczyzna i podszedł do nie. Przywitałem go ciepłym uśmiechem i pokłoniłem się niczym do króla.
- Mistrz Covard? - zapytał się gorączkowo i zaniepokojony mężczyzna.
- We własnej osobie, panie...?
- Ademar panie. Mam do pana wielką prośbę... - powiedział, ukradkiem patrząc na oddalający się tłum. Dałem mu znak dłonią, by kontynuował. - Moja córka wzięła przed chwilą ślub i kierowaliśmy się do tawerny gdzie mają się odbyć tańce. Miałem zamówionego barda, lecz ten oszukał mnie wcześniej biorąc pieniądze. Nie zjawił się! Proszę o pomoc, zostanie mistrz sowicie wynagrodzony! - zapewniał mnie mężczyzna. Podniosło mi się lekko ciśnienie o wieści jak jakaś osoba śmie znieważać imię bardów. Cóż, jeżeli będę miał z tego sowite wynagrodzenie to bardzo chętnie. Pomyśleć jeszcze jakie kobiety kryły się w tym tłumie.
- Oczywiście, że pomogę mości Ademar. Ruszajmy więc, bo zabawa ucieknie! - powiedziałem, klepnąłem zachęcająco mężczyznę w ramię. Szybko dogoniliśmy tłum.
***
Każdy był zachwycony gdy zobaczył kto wychodzi na scenę. Nie jakiś przypadkowy bard, ale totalny mistrz! Mistrz Covard we własnej osobie! Przywitały mnie gorące oklaski i rozmarzone westchnienia kobiet. Zdjąłem lutnie z pleców, usiadłem na krześle, na samym środku podwyższenia i zaszczyciłem widownie moim wspaniałym głosem. Śpiewając, patrzyłem na wszystkie kobiety melancholijnie tak by je wzruszyć. Po tym jak zaśpiewałem parę miłosnych ballad, by nawiązać do tej radosnej chwili, na końcu podsumowałem wszystko balladą pt. ''Wieczny Ogień''. Kończąc pieśń, w końcu sali dostrzegłem siedzącą kobietę o lśniących brązowych włosach. Były długie rozpuszczone, które miały podkreślać jej nie zależność. Przez ułamek sekundy skrzyżowaliśmy się spojrzeniami. Skończyłem i opuściłem podest.
Otrzymałem gromkie oklaski i wiele spojrzeń kobiet. Kiedy tłum znowu stał się głośny, szukałem wzrokiem kobiety o pięknych włosach. Nie wiem czemu, ale mam słabość do brunetek. Uważam, że takie kobiety są najpiękniejszymi kobietami. Podszedłem do stołu, przy którym siedziała podczas ballad. Nadal tu była. Usiadłem obok niej, nalewając wina. Spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczami. Nie zwróciłem nawet uwagi na medalion wiszący na jej szyj. Totalnie go zignorowałem.
- Witaj piękna nieznajoma... - powiedziałem, przysiadając się do kobiety o czekoladowym kolorze włosów.

Lara? :3 Aww
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała prudence. z Panda Graphics.